Kiedy szukamy auta dla rodziny, myślimy przede wszystkim o bezpieczeństwie i komforcie. Wyobrażamy sobie długie wycieczki, wspólne chwile, wygodne przewożenie dzieci bez zmartwień. Wielu z nas nie dysponuje jednak budżetem na zakup pojazdu z salonu lub dwu-trzylatka z niewielkim przebiegiem. Najczęściej zapada wtedy decyzja o zakupie auta używanego, co może przypominać grę w rosyjską ruletkę. Przeczytaj historię kupującego, będącego o krok od zakupu z pozoru atrakcyjnego pojazdu, który okazał się wrakiem na kółkach. Jak uniknął straty prawie 15 tysięcy złotych, czasu i nerwów o bezpieczeństwo swojej rodziny?
Teoretycznie dobry pojazd…
Oferta Volkswagena Phaetona z 2002, znaleziona przez kupującego na jednym z portali ogłoszeń motoryzacyjnych, mimo wieku pojazdu wyglądała całkiem interesująco. Cena 14 900 zł. Świeżo wykonany przegląd techniczny i wykupione ubezpieczenie sugerowały co najmniej dobry stan pojazdu, sprawnego i gotowego do familijnych wypraw. Zdjęcia również prezentowały się przyzwoicie. Dlatego oferta zaciekawiła kupującego, który dysponował niewielkim budżetem, a mimo to chciał zapewnić swojej rodzinie komfort i przede wszystkim bezpieczeństwo podróżowania. Phaeton sprawiał wrażenie auta, które teoretycznie mogło jeszcze długo służyć właścicielowi. Tylko teoretycznie…
Techniczna katastrofa – wrak na kółkach
189 tys. km przebiegu na liczniku, mocny silnik 3.3L V6, 240KM pod maską i instalacja LPG, niezłe wyposażenie auta – wybrzmiewało dobrze w ofercie. Podczas oględzin zleconych ekspertowi Phaeton okazał się jednak niebezpiecznym, rozpadającym wrakiem na kółkach. Już po pierwszym kontakcie z samochodem i sprzedającym było jasne, że coś tu nie gra. Sprzedawca, z przekąsem w głosie, stwierdził: „Przecież wiadomo, że auto za 14 900 zł nie będzie nowe”. Ale bezpieczeństwo nie ma ceny, prawda? Pierwsze wrażenie? Szpachla na masce, dachu, tylnej klapie, szczeliny między drzwiami a błotnikami. Wnętrze? Połamane plastiki, porwane siedzenia, niedziałające pokrętła, radio, a nawet klakson!
Podwozie samochodu przypominało scenę z horroru – korozja pożerała je w oczach. Silnik? Odpalił po wielu próbach, a jego dźwięki przypominały bardziej groźbę wybuchu niż pracę jednostki napędowej. Jazda próbna? Niekoniecznie, tylko kawałek za ogrodzenie, bo może nie dojechać z powrotem. Drżenie, wycieki oleju, uszkodzone hamulce i zawieszenie – auto, które miało wozić pasażerów, w tym dzieci, było w stanie, który budził po prostu grozę. Oferta powinna jasno wskazywać, że pojazd jest niesprawny i nie nadaje się do jazdy.
Czy taki wrak powinien być dopuszczony do ruchu?
Jak to możliwe, że samochód w tak tragicznym, wręcz agonalnym, stanie technicznym przeszedł przegląd? To pytanie niestety zbyt często zadajemy sobie w Polsce. Rynek samochodów używanych wciąż cieszy się ogromną popularnością, ponieważ wielu ludzi nie stać na nowe auta. Mimo obowiązku wykonywania przeglądów technicznych wiele pojazdów na naszych drogach to ruchome tykające bomby. Niestety, zbyt często zdarza się, że sprzedawcy ukrywają wady, byle tylko sprzedać swoje auto za jak najwyższą cenę. Historie, jak ta z Phaetonem, pokazują, jak ważna jest dokładna inspekcja samochodu przed zakupem, która może być kłopotliwa, gdy interesuje nas pojazd oddalony o kilkadziesiąt lub kilkaset kilometrów.
Dodajmy na koniec, że po pewnym czasie oferta feralnego Phaetona, który był tylko i wyłącznie zagrożeniem dla zdrowia i życia kierującego oraz pasażerów, zniknęła z serwisu ogłoszeniowego. Miejmy nadzieję, że auto trafiło tam, gdzie jego miejsce, czyli na złomowisko.
Ta historia pokazuje, jak łatwo można dać się zwieść pozorom i dlaczego w Polsce rynek samochodów używanych to pole minowe, po którym trzeba stąpać ostrożnie. Wybór auta bywa sporym wyzwaniem, a czasami rzeczywistość potrafi nas niestety brutalnie zaskoczyć. Warto pamiętać, że samochód to nie tylko środek transportu, ale narzędzie, które ma być bezpieczne. Czasem za ułamek kwoty, jaką planujemy wydać na auto, możemy uniknąć katastrofy drogowej i finansowej, zlecając profesjonalną ekspertyzę, oszczędzając przy tym swój czas na podróż na drugi koniec Polski, by obejrzeć interesujący nas pojazd.