Jak oszukują handlarze aut? Jak oszukują handlarze samochodów? Najczęściej oszukują przy sprzedaży aut za większe kwoty, powyżej 30 tys. złotych, bo to im się najbardziej opłaca. Ale są też handlarze, którzy oszukują przy tanich autach. Jak handlarze oszukują na samochodach za mniej niż 10 tysięcy złotych? Opowiemy Wam na bazie prawdziwej historii.
Nieuczciwi handlarze aut – czyli kto?
Zdecydowana większość osób w naszym kraju może sobie pozwolić tylko na zakup samochodu używanego. Nic zatem dziwnego, że rynek sprzedaży aut używanych jest bardzo mocno rozbudowany. Auta używane są sprowadzane z wielu krajów. Przede wszystkim z krajów Europy Zachodniej. Ale w ostatnich latach coraz większym powodzeniem cieszy się import (przede wszystkim luksusowych) aut używanych z USA i Emiratów Arabskich.
Importem samochodów używanych zajmują się wyspecjalizowane firmy, małe i duże, komisy samochodowe i pojedyncze osoby. Wśród nich wszystkich można znaleźć wiele firm i osób, które cieszą się świetnymi rekomendacjami ze swoich klientów.
Niestety, są też nieuczciwi handlarze.
Określenie handlarz jest nacechowane negatywnie. Bo handlarz samochodów to właśnie nieuczciwy sprzedawca aut używanych, najczęściej sprowadzanych z Niemiec, które są szykowane do sprzedaży po najniższych kosztach.
Ile handlarze zarabiają na autach?
To zależy od wartości samochodu. Średnio na czysto handlarz zarabia od kilku do kilkunastu tysięcy złotych na jednym aucie. Im droższy samochód, tym bardziej opłaca się go przygotować do sprzedaży i zamaskować jego uszkodzenia. Jednak nie wszyscy nieuczciwi handlarze mają środki na to, żeby sprowadzać z zachodu drogie auta. Poza tym na rynku jest też wielu klientów na tanie samochodu, w cenie do 10 tysięcy złotych. Albo mniej. Handlarze tego typu sprowadzają dwa lub trzy auta, na własnej albo wypożyczonej lawecie. Następnie szykują je do sprzedaży po najniższych kosztach. I wystawiają do sprzedaży na portalach, udając klientów prywatnych.
Gdzie handlarze kupują samochody na sprzedaż?
Jest całe mnóstwo miejsc. Komisy w całej Europie. Osoby prywatne, które chcą się pozbyć starych aut. Szroty. Firmy taksówkarskie, które pozbywają się starych aut na licytacjach. Firmy, które sprzedają samochody wymęczone przez przedstawicieli handlowych. Firmy ubezpieczeniowe, które oferują auta na aukcjach, sprzedając w ten sposób samochody powypadkowe, po powodzi, po kradzieży…

Jak oszukują handlarze? Ekspert Motocontroler w akcji
To historia prawdziwa. 60 letni Pan, mieszkający w centrum Polski, chciał kupić 16-letnie auto produkcji europejskiej. Wygodny, kompaktowy sedan był produkowany w Europie przez znaną markę, współpracującą z jednym z największych koncernów motoryzacyjnych na świecie. Pod maską auta pracował popularny silnik benzynowy, o pojemności 1600 ccm, bez turbodoładowania, z pośrednim, wielopunktowym wtryskiem paliwa. Silnik przekazywał napęd na koła za pośrednictwem 5-cio biegowej, klasycznej skrzyni biegów. Auto miało podstawowe wyposażenie, a jedynym luksusem wydawała się klimatyzacja.
Sprzedawca zachwalał samochód jako pojazd w pełni sprawny, tani w eksploatacji i w naprawach. Sprzedający działa standardowo, można rzec nawet podręcznikowo, bo już po pierwszym kontakcie zachęcał kupującego do jak najszybciej finalizacji zakupu. Tak, zgodnie z wypracowanymi przez lata doświadczenia zasadami, na auto było już wielu chętnych.
Na szczęście nasz klient nie był łatwowierny. Z racji tego, że nie miał żadnego znajomego mechanika, kupujący postanowił skorzystać z oferty ekspertów Motocontroler. Nasz ekspert pojechał na miejsce, do małej miejscowości pod Łodzią. A opracowany przez niego raport i cała historia stały się podstawą do napisania tego artykułu.
Jak oszukują handlarze w praktyce przy sprzedaży niedrogiego auta?
Samochód miał nie być zużyty, bo miał jedynie 190 tys. km przebiegu. Auto stało na prywatnej działce, za betonowym płotem, przed domem jednorodzinnym, zbudowanym jeszcze za czasów PRL.
Poza interesującym nas pojazdem, na działce stały jeszcze trzy inne auta, a w garażu, znajdującym się pod domem, czwarte, otoczone szeregiem opon i felg z oponami. Sprzedający wyłączył spawarkę i wyszedł z garażu, aby otworzyć auto. Ekspert Motocontroler przystąpił do działania.
Co zauważył w trakcie badania?
Każda opona samochodu była innego typu. To nie tylko niebezpieczne, ale za coś takiego można dostać mandat. Poza tym auto nie przejdzie przeglądu. Do tego opony były bardzo mocno zużyte. Cóż, zdarza się, opona to element eksploatacyjny i każdy kupujący auto używane musi liczyć się z koniecznością zakupu nowych.
Standardowe dla tej marki mocowanie kół 5×100 było w jednym miejscu nieco słabsze, bo brakowało jednej śruby mocującej koło. Cóż, zapewne pośpiech przy wymianie kół. Potem okazało się, że auto w oryginalne miało aluminiowe felgi. Do sprzedaży zostało wystawione na stalówkach nie pierwszej młodości. Felgi z oponami zapewne zostały wystawione na innym ogłoszeniu.
Pod maską wszystko na pierwszy rzut oka wyglądało dobrze. Aż za dobrze. Nietrudno się było domyślić, dlaczego. Pod maską auta trawa była prawie wypalona. Świadczyło to wyraźnie o tym, że sprzedający użył sporo żrącego środka do mycia silnika, który potem skapywał na trawę i ją wypalał.
Poziom płynów był odpowiedni, ale…
Olej silnikowy miał nieco dziwną konsystencję. Może został zaprawiony moto-doktorem, aby wyciszyć pracę silnika i uszczelnić go? Płyn wspomagania kierownicy był dziwne czarny i gęsty. Być może też został zastąpiony płynem z uszczelniaczem, który powoduje puchnięcie uszczelek.
Płyn w układzie chłodzenia miał dziwny kolor, jakby wymieszano kilka różnych kolorów. Widoczne były w nim maleńkie, srebrne ziarenka. Dlaczego? Powodem był zapewne ubywający płyn chłodniczy. Sprzedający zastosował najtańszy lek – proszek do uszczelniania chłodnic za kilka złotych.
Lakier samochodu na dwóch elementach miał zdecydowanie inny odcień czerwieni od reszty. Miernik grubości lakieru nie wykazał oznak ingerencji, co znaczyło, że w miejsce uszkodzonych elementów zamontowano inne, zapewne z demontażu. W niektórych miejscach widać było niezbyt dobrze roztarty wosk, a raczej lekkościerną pastę z woskiem, służącą do szybkiego odświeżania i nabłyszczania lakieru.
Cały spód samochodu i progi aż do połowy wysokości były pomalowane barankiem, środkiem do zabezpieczania przed korozją. W tym przypadku baranek służył jako kamuflaż dla zaawansowanej korozji, którą było widać w kilku miejscach.
W środku też nie brakowało niespodzianek. Przednie fotele były pokryte pokrowcami z tkaniny, które nie pokrywały dokładnie całych siedzeń. Wystarczyło unieść materiał, aby zobaczyć, że pod pokrowcami znajduje się tkanina starta i z dziurami. Wnętrze auta było mocno zużyte, zdecydowanie bardziej, jak na auto, które ma niecałe 200 tys. km przebiegu. Zwłaszcza tylne drzwi i tworzywo na nich wyglądało na wielokrotnie używane, tak samo zużyta była tylna wykładzina.
Najciekawsze jednak czekało pod kierownicą. Na desce rozdzielczej auta nie było widać żadnych zapalonych kontrolek ostrzegawczych, choć silnik uruchomił się z trudem. Być może była to zasługa tego, że w instalacji elektrycznej samochodu ktoś wprowadził pewne, dość niecodzienne zmiany. Złącze OBD2 było całkowicie wyłamane, co uniemożliwiło przeprowadzenie diagnostyki komputerowej samochodu. Do tego na płytce drukowanej, do której jest zamontowane złącze, było podłączonych kilka niefabrycznych drutów. Zdaniem sprzedawcy – do podłączenia alarmu. Zdaniem naszego eksperta – do zamaskowania awarii.
Poza OBD2 nie działał także elektroniczny licznik kilometrów. Czyli wartość 190 tys. km mogła być całkowitą fantazją sprzedającego. Bo auto równie dobrze (patrząc na stopień zużycia i ciężką pracę silnika) mogło mieć i 490 tys. km przebiegu.
Co ciekawe, sprzedający miał książkę serwisową, zgodnie z którą auto było serwisowane przez cały czas w jednym ASO. To już było ewidentne kłamstwo, co widać było po stanie auta. A sama książka serwisowa była zapewne sfałszowana.
Ze względu na niemożność sprawdzenia diagnostyki i brak licznika, nasz ekspert zrezygnował z dalszego sprawdzania auta przed zakupem. Większa część kosztów została zwrócona niedoszłemu nabywcy.
Nie było sensu sprawdzać pojazdu, który nie miał sprawnego licznika kilometrów. To było ewidentne oszustwo. Gdyby ktoś zdecydował się na zakup takiego auta, musiałby zakupić całą nową deskę rozdzielczą, a potem ją legalizować. I tak nigdy nie byłoby wiadomo, jaki auto miało przebieg.

Jak handlarze oszukują przy sprzedaży tanich aut? Dalszy ciąg historii…
Po sprawdzeniu auta w naszym portalu HistoriaSzkód.pl od razu okazało się, że pojazd nie ma szkód. Auto nie było po wypadku. Jednak ostatni, zarejestrowany przebieg, w dodatku dwa lata temu, to było 540 tysięcy kilometrów. Nic w tym dziwnego, skoro samochód służył jako taksówka, potem został odsprzedany innemu użytkownikowi, a po kolejnych 12 tysiącach kilometrów trafił do Polski, gdzie od razu przeszedł tani lifting i odmłodniał.
Jak kupić dobre auto używane?
Chcesz kupić tańszy samochód używany? To, że auto jest tańsze, nie oznacza, że ryzyko jest mniejsze. Tymczasem można kupić dobre auto używane i cieszyć się nim przez kolejne lata. Wystarczy zastosować się do naszej metody.
Po pierwsze – historia pojazdu po VINIE. Nie obawiaj się żadnych kosztów. Nie musisz płacić przy każdym sprawdzaniu samochodu, który Cię interesuje. Skorzystaj z naszej strony HistoriaSzkod.pl. Tu całkowicie za darmo sprawdzisz, czy auto ma zapisane szkody, które zostały zarejestrowane przez ubezpieczyciela. Auto ma szkody? Odrzuć je i szukaj kolejnego. Nic nie zapłacisz za tą wiedzę! W ten sposób możesz sprawdzić wiele aut i wytypować te najciekawsze.
Po drugie – znalazłaś/eś auto, które nie ma szkód? Super! Teraz czas na dokładne sprawdzenie po VINIE. Kup płatny raport na HistoriaSzkód.PL. Dowiesz się z niego wielu przydatnych informacji o samochodzie.
Po trzecie – najwygodniejsza forma sprawdzenia auta przed zakupem. Skorzystaj z oferty Motocontroler. Już nie musisz ograniczać się do samochodów, które znajdują się w pobliżu. Eksperci Motocontroler działają na terenie całego kraju. Wybierz odpowiedni raport z oferty Motocontroler i podaj dane auta, które chcesz sprawdzić. Po zamówieniu usługi sprawdzania przed zakupem czekaj na wyniki badania. Po zakończonym badaniu ekspert Motocontroler prześle Ci kompleksowy raport, który krok po kroku będzie opisywać stan techniczny samochodu. Do raportu będzie dołączona osobista opinia eksperta na temat auta i minimum kilkadziesiąt zdjęć. Raport pozwoli Ci dowiedzieć się, czy auto warto kupić i czy warto negocjować jego cenę. To najwygodniejszy sposób sprawdzania samochodów przed zakupem.